Michał spędził w podróży po Ameryce Południowej 3 lata. Jak sam mówi, pozamykał wszystkie sprawy w Polsce, sprzedał forda focusa i kupił bilet w jedną stronę. Zabierając ze sobą najcenniejszą walutę świata – czas. Odrzucił tradycyjny sposób podróżowania z przewodnikiem w ręku i postanowił zaufać przeznaczeniu. Na samym początku wyprawy popsuł mu się telefon, co spowodowało odcięcie od świata. Poczuł się wolny od zobowiązań, bez połączenia z siecią, zdany tylko na siebie. Wtedy zaczął używać wewnętrznego GPS-A i kierować się najlepszą nawigacją na świecie, czyli własną intuicją.
Na spotkaniu opowie o wyprawie na Antarktydę, której w zasadzie nie planował.
Będąc w Ameryce Południowej, nie planował wyprawy na Antarktydę, ale będąc tak blisko (na pewno bliżej niż z Polski!) to stwierdził – dlaczego nie spróbować? Koszt takiej eskapady jest
szalenie drogi – od 6 do 8 tysięcy dolarów – oczywiście Michała nie było stać na takie przedsięwzięcie. Jedynie pozostało mu marzyć… Usłyszał w radiu piosenkę Kevina Johansena, gdzie słowa
refrenu brzmiały: „Jak pięknie jest marzyć, marzenia nic nie kosztują, marzyć i nic więcej, marzyć z oczami otwartymi, jak pięknie jest marzyć, to nic nie kosztuje, oprócz czasu”.
Podczas spotkania Michał zdradzi także szczegóły, w jaki sposób można załapać się na rejs bez pieniędzy i wyruszyć w najdalszą podróż, nawet tak odległą, jak Antarktyda.